Zielonka w gminie Zwoleń szczyci się Wincentym Flakiem – genialnym rzeźbiarzem samoukiem, dzieła którego trafiały na salony cesarskie czy rządowe. Ale około 175 lat temu mieszkała tu inna postać dużego formatu. To późniejszy, światowej klasy dyplomata. Brytyjczyk, Sir William Arthur White.
Jak to się stało, że w małej miejscowości, z dala od wielkiej polityki i biznesu zamieszkał Brytyjczyk, którego przodkowie byli zawodowymi dyplomatami?
Rodzina i Czartoryscy
Drogi to tego były kręte. Jego dziadek ze strony ojca, Arthur White miał majątek na wyspie Man leżącej między Irlandią a Wielką Brytanią. Ojciec – również Arthur White – pracował w brytyjskiej dyplomacji jako urzędnik średniego szczebla. Potem imał się różnych biznesów, handlował m.in. zbożem. Popadł w długi, z których wyratował go książę Adam Czartoryski, jeden z najpotężniejszych ówczesnych polskich arystokratów i właściciel Puław.
Matka Williama, Elżbieta (Eliza, Lili) była córką brytyjskiego generała Williama Gardiner Neville’a. Jej ojciec, a dziadek Williama był nie tylko wojskowym, ale także dyplomatą i ambasadorem Wielkiej Brytanii w Polsce pod koniec XVIII wieku. To on w czasie rzezi Pragi przez Rosjan w listopadzie 1794 roku ubłagał rosyjskiego gen. Suworowa, żeby zaprzestał dalszych mordów. Opiekując się grupą ok. 300 ocalonych Polaków popadł w długi. Wraz z wyjazdem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego do Petersburga w styczniu 1795 roku zakończył misję, a po uregulowaniu zobowiązań wyjechał z Polski w 1797 roku zostawiając tu swoją żonę, Irlandkę Lucy O’Moore i ich córkę Elżbietę (Elizę), matkę naszego bohatera. Co ważne zostawił ich pod opieką – również finansową – księstwa Adama i Izabeli Czartoryskich w Puławach. Matka i córka mieszkały na dworze puławskim i były kimś w rodzaju „dwórek” księżnej Izabelli np. towarzysząc jej w 1816 r. w sławnej podróży do Cieplic.
Widzimy więc, że już dziadek – generał i ojciec – dyplomata mieli silne związki z Polską. To mocno ukształtowało Williama.
Obecność młodego Brytyjczyka i młodej Brytyjki na polskim, puławskim dworze zapewne nie mogła skończyć się inaczej 😉 niż ślubem w 1823 roku. Podobno zachęcał ich do tego sam książę Adam…Księstwo Czartoryscy wsparli również finansowo rodzinę wydzierżawiając im swój folwark w Górze Puławskiej.
Owocem ich związku był urodzony 13.02.1824 roku w Puławach w domu pod numerem 11 syn Wilhelm Arthur Adam Kamil White. Później znany był z angielskiej wersji swojego imienia i pisał się jako William Arthur. Dzięki irlandzkim korzeniom babki i matki został ochrzczony jako katolik. Ojciec Williama wskutek nieudanych interesów, zagrożony odpowiedzialnością karną wyjechał do Wlk. Brytanii w 1828 roku i już nigdy nie wrócił do Polski, choć utrzymywał kontakt z rodziną i Czartoryskimi do końca życia. Gdy William Arthur był młodzieńcem postanowiono, aby poznał rodzinny majątek na wyspie Man oraz rozpoczął wyższą edukację. Uczył się w King William College oraz przez dwa lata studiował w prestiżowym Trinity College w University of Cambridge. Nie ukończył go, ponieważ był… katolikiem. W 1843 roku wrócił do Polski.

Fragment aktu chrztu Williama Arthura White’a, Archiwum Państwowe w Lublinie
Właściciel Zielonki i Mierziączki
Bycie angielskim dżentelmenem w tamtych czasach było nieodłącznie związane z posiadłością wiejską. Szukano więc dla Williama majątku w pobliżu Puław i mieszkającej tam babki i matki. Zaraz po powrocie z Wlk. Brytanii, w lutym 1844 roku kupił (podobno za pieniądze babki) majątek Zielonka i Mierziączka za 24 000 ruble srebrne. Obejmował on te dwie wsie, pola pańskie, dwór i cały kompleks folwarczny. Było tego ok. 1430 ha.
Bez wątpienia William Artur White był mieszkańcem Zielonki. Mieszkał zapewne w dworze, który położony był przy dzisiejszej drodze przez Zielonkę Nową (wtedy jeszcze nie było takiej nazwy), ok. 300 m od skrzyżowania z drogą Przyłęk – Zwoleń. Nie wiemy jakim był gospodarzem, ale plotkowano, że raczej słabo znał się na rolnictwie i „kłócił się z chłopami”. Na pewno podczas kilkuletniego pobytu w majątku uporządkował sprawy włościan. Okazją było tu ukaz carski z 1846 roku, który był pierwszym krokiem przed właściwym uwłaszczeniem w 1864 roku. Wydzielono wtedy działki chłopskie i zapewne spisano dokładnie świadczenia mieszkańców wobec dziedzica. Co więcej nowe nadziały znalazły się na mapie, stały się więc ważnym elementem dowodowym. Nastąpiło także ograniczenie pańszczyzny i danin na rzecz zwiększenia podatków i ciężarów gruntowych. Zapewne nie odbyło się bez nadużyć, np. w Mierziączce cześć pól chłopskich została zabrana na rzecz folwarku, a chłopom oddano inne ziemie. Tak duże, wręcz rewolucyjne zmiany musiały wywoływać konflikty, stąd zapewne plotki o „kłóceniu się z chłopami”. Finalnie jednak dzięki Williamowi Arthurowi mieszkańcy otrzymali wyznaczone na mapie działki i najprawdopodobniej jasno opisane świadczenia pańszczyźniane, co ograniczyło nadużycia ze strony administracji dworskiej, które były standardem w ówczesnych relacjach pomiędzy dworem a wsią.
Nie wiemy jak długo przyszły ambasador mieszkał w Zielonce, majątek sprzedał w 1850 roku, ale nie można wykluczyć, że dalej w nim przebywał, zastrzegł sobie bowiem prawo odkupu majątku i nawet po sprzedaży w 1850 roku był prawdopodobnie jego dzierżawcą. Być może nie wiedział jak potoczą się jego losy i traktował podzwoleńskie ziemie jako bezpieczną przystań. W 1854 roku właścicielem Zielonki i Mierziączki został Podczaski i tę datę możemy chyba traktować jako ostateczne opuszczenie dworu w Zielonce. W Zielonce mógł spędzić od 6 do 10 lat.
Kariera dyplomaty
Pracę w dyplomacji brytyjskiej w Polsce Wiliam otrzymał prawdopodobnie dzięki protekcji księcia Adama Czartoryskiego, który rekomendował wychowanka ówczesnemu premierowi Wlk. Brytanii, lordowi Palmerstonowi. W 1857 roku został pracownikiem brytyjskich służb konsularnych w Warszawie, a w 1864 roku w Gdańsku. W 1867 roku ożenił się z córką gdańskiego kupca Katarzyną Rendzior, z którą miał trzy córki. Jego kariera jako eksperta od Europy wschodniej i południowej w służbie dyplomatycznej brytyjskiej królowej Wiktorii zaczęła gwałtownie przyspieszać. W 1875 roku został konsulem w Serbii. W 1878 roku doradzał premierowi Wlk. Brytanii, lordowi Salisbury w konferencji w Konstantynopolu. Za zasługi tam poczynione został odznaczony przez królową Wiktorię Orderem Łaźni. Podobne funkcje pełnił w Rumunii, a w 1885 roku został posłem w ambasadzie w Turcji, gdzie znalazł się w centrum gry dyplomatycznej wielkich mocarstw. Jego zasługi zostały uhonorowane m.in. Orderem św. Michała i św. Jerzego, tytułem honorowego doktora praw Uniwersytetu w Cambridge oraz stanowiskiem ambasadora w Turcji. Pisano, że był pierwszym ambasadorem katolikiem od czasów Reformacji. Szykowano go na ambasadora w Pekinie, ale odmówił. W 1888 roku został członkiem Tajnej Rady – zespołu najważniejszych doradców królowej Wiktorii. Zmarł po przeziębieniu się grypą w trakcie odwiedzin córki w Berlinie w 1891 roku.
Po jego śmierci kondolencje składał m.in. cesarz niemiecki Wilhelm, a do królowej Wiktorii telegrafował turecki sułtan. W berlińskim kościele św. Jadwigi, gdzie odbyła się msza pogrzebowa i gdzie spoczął, przy trumnie złożono m.in. wieńce od królowej Wiktorii, cesarza Niemiec, a także – w kształcie półksiężyca – od sułtana. Przed II wojną światową trumnę przeniesiono do Wlk. Brytanii, na cmentarz Brookwood w Surrey.
O Williamie Arthurze można myśleć jak o rodaku. Wychowany w Polsce, zawdzięczał wiele puławskiemu otoczeniu. Był poliglotą, mówił biegle po polsku, do tego stopnia, że mówiąc po rosyjsku miał polski akcent. Mówiono o nim „z rodu Anglik, z wychowania Polak”. Utrudniało mu to trochę karierę, bo nie zawsze traktowano go jak „pełnego” Brytyjczyka. Ale William Arthur kochał Polskę do końca życia, czytał polskie gazety i korespondował ze znajomymi z dawnych czasów.
Postać ta ma wiele wątków, także z czasów pobytu w Zielonce. Powstała nawet biografia ambasadora. Ten skrótowy opis tylko sygnalizuje jakiego formatu postać mieszkała w okolicach Zwolenia. Do dziś White żyje w pamięci brytyjskiej dyplomacji, a o jego umiejętnościach negocjacyjnych wciąż uczą się brytyjscy studenci. W Polsce jest praktycznie nieznany, dlatego w mojej opinii warto rozważyć uhonorowanie tej nietuzinkowej postaci i naszego „krajana” choćby w formie skromnej tablicy pamiątkowej.
foto. Public domain, via Wikimedia Commons