Skip to content
Menu
Zwolenka.PL
  • o projekcie
  • szukaj
  • kontakt
Zwolenka.PL

Jak Bartodzieje z wnukiem Jana Kochanowskiego się procesowały (1643 rok)

Opublikowano 2025-10-072025-10-07

„Władysław IV. Oznajmujemy, że przytoczyła się do Nas i Sądu Naszego Referendarskiego […] sprawa między pracowitemi poddanemi Naszemi ze Wsi Bartodzieje nazwaney do Starostwa Zwolińskiego należacey [..] a Wielmożnym Stanisławem Witowskim, Casztellanem Sendomirskim Kowalskim y Zwolińskim Starostą, pozwanym…”

Sądy dla mieszkańców wsi

Skarga bartodziejskich chłopów była klasyką w czasach pańszczyźnianych. Ot król, w którego kasie zawsze było za mało pieniędzy, wydzierżawiał majątki królewskie zazwyczaj swoim najbliższym współpracownikom. W ten sposób władca zapewniał sobie zaplecze polityczne i środki na funkcjonowanie dworu i państwa. Taką królewszczyzną było też Starostwo Zwoleńskie w skład, którego wchodził Zwoleń wraz z Tczowem, Bartodziejami i Pragą. Bywały czasy, że Starostwo obejmowało też Brzezinki, Suchą i Rawicę, a na początku XIX Zielonkę i Mierziączkę. Dzierżawcy zazwyczaj maksymalnie eksploatowali wsie, licząc na szybki zysk. Aby to osiągnąć gotowi byli poprzez swoich administratorów łamać dotychczasowe relacje z mieszkańcami zarządzanych wiosek. Polegało to głównie na zwiększaniu pańszczyzny o kolejne dni lub zmuszaniu do bezpłatnych robót.

Tylko mieszkańcy wsi królewskich od XVI wieku mogli odwoływać się do króla jako swojego najwyższego władcy i sędzi. Praw tych pozbawieni byli chłopi ze stanowiących zdecydowaną większość w ówczesnej Polsce wsi szlacheckich, których skargi rozpatrywał… właściciel wsi, z którym to zazwyczaj byli w konflikcie. W pewnym uproszczeniu nierzadko w takich sprawach „ofiara odwoływała się do kata”. Oczywiście dziedzicom nie zależało na przesadnym karaniu swojej bezpłatnej siły roboczej, ale nadużycia były częste, a sytuacja prawna mieszkańców wsi szlacheckich była nie do pozazdroszczenia.

Mieszkańcy wsi królewskich mieli więc możliwość dochodzenia swoich praw i o dziwo sąd referendarski bardzo często trzymał stronę chłopów zasadzając wyroki nie po myśli wpływowych starostów. Generalnie o sądzie tym mówiono, że jest „uczciwy”, jakkolwiek nie brzmi to absurdalnie…

Skarga bartodziejan w 1643 roku

Warto dodać kim był pozwany Stanisław Witowski. Językiem dzisiejszej młodzieży można by go nazwać „ziomkiem”. Był wnukiem Jana Kochanowskiego, starostą zwoleńskim, inicjatorem budowy kościoła w Wysokim Kole, mieszkał w Jedlińsku. Podczas potopu szwedzkiego dowodził pospolitym ruszeniem w bitwie pod Zakrzewem koło Radomia. Ścigające go wojska szwedzkie za kare spaliły jego dwór oraz dzierżawione przez niego majątki…tak, tak, właśnie Bartodzieje, Tczów i Zwoleń.

Urzędnicy Witowskiego musieli zaleźć mocno za skórę mieszkańcom Bartodziejów. Skarżyli się oni, że słudzy i urzędnicy Witkowskiego m.in.:

– zmuszali do odbywania straży nocnej do folwarku dalej niż na mile (do tej pory bartodziejanie stróżowali w folwarku w Tczowie, teraz kazano im chodzić do folwarku w Zwoleniu),

– zabrali 20 sztuk bydła,

– dziesięcinę pobierali nie w pieniądzu a miodzie,

– zabraniali warzenia piwa, co łamało staro obyczaj,

– przymuszali do orania 60 zagonów na dzień, co według chłopów było nadmiernym obciążeniem.

Do Bartodziejów zjechał komisarz królewski w celu lustracji sprawy. Od razu kazał zwrócić chłopom zabrane bydło, ale jak się okazało niebawem, podstarości nie wypełnił żądania. Komisarz następnie zaczął objeżdżać bartodziejskie barcie, aby sprawdzić, czy są one niszczone, ale w puszczy było dużo błota i z objazdu zrezygnowano, odłożywszy decyzję na później.

Podczas kolejnego posiedzenie sądu referendarskiego w Warszawie potwierdzono, że mieszkańcy wsi nie mieli obowiązku stróżowania w Zwoleniu, gdyż obowiązek ten ciążył na mieszkańcach Pragi. Sąd zakazał stosowanie takich praktyk. Potwierdził też, że mieszkańcy wsi Bartodzieje mieli prawo warzenia piwa i szynkowania, za co płacili 15 grzywien: „tedy przy tymże zwyczaju y wolności warzenia sobie piwa i onego we Wsi swoiey szynkowania poddanych Naszych zachowujemy, y aby im tego tak Urzędnicy jako i Żydzi żadnym sposobem nie bronili ani przeszkadzali, przykazujemy”. Sąd nakazał też odstąpienia od sposobu rozliczania pracy ilością 60 zagonów (prawdopodobnie chodziło o skiby) dziennie. Chłopi skarżyli się także, że są zmuszani do wożenia dworskiego zboża do „obcych młynów” i pilnowania przywiezionego zboża aż do jego zmielenia, co było bardzo czasochłonne. Poza tym żalono się, że jeden ze sług Witkowskiego „trzy beczki piwa […] posiekł (zniszczył – mój dopisek), a dwie zabrał.”

Sąd postanowił do zbadania sprawy wysłać kolejnych komisarzy do wsi w osobach Stanisława Lubienieckiego, archidiakona lwowskiego i Andrzeja Radzewskiego, kanonika poznańskiego. Po wysłuchaniu stron najpierw kazano zapłacić podstarościemu za każdą zabraną krowę po 16 zł, a za wołu 20 zł. W kolejnych punktach spornych sąd w dużej mierze złagodził swoje stanowisko względem starosty zwoleńskiego i zmienił wyroki z jednoznacznie przychylnych dla chłopów bartodziejskich na bardziej wyważone. I tak potwierdził zwolnienie z obowiązku stróżowania w folwarku zwoleńskim, ale narzucił obowiązek pilnowania ryb (chodziło zapewne o zbiornik młyński na podzwoleńskiej Pradze). Chłopi mieli wozić zboże pańskie do obcych młynów, ale mogli wracać zaraz do domu i nie czekać na zmielenie.

Sąd przyznał się, że musi zmienić wyrok co do warzenia piwa, gdyż (w domyśle) poprzedni był wydany dla uspokojenia nastrojów i bez pełnej wiedzy. Okazało się bowiem na postawie poprzedniej lustracji, że we wsi dotychczas były trzy karczmy starościńskie. Dawno już przestały one warzyć piwo i zostały zamienione w zagrody, w których zamieszkali dawni karczmarze. Tymczasem mieszkańcy już w 1629 roku warzyli i sprzedawali piwo. Tym samym do kiesy starostów, jak i królów przestał płynąć strumień pieniędzy ze sprzedaży alkoholu. Sąd stanął tu bardziej po stronie starosty, nakazał przywrócenie tych trzech karczem, a mieszkającym w nich zagrodnikom powrót do ich prowadzenia. Trunek miał być dostarczany z browaru starosty ze Zwolenia. Chłopom pozwolono warzyć piwo, ale wyłącznie na potrzeby własne, na stypy, wesela i chrzciny i tylko za pozwoleniem starosty.

Nastroje na wsi chyba nie były specjalnie pokojowe (co chyba nie dziwi skoro zabroniono zarabiania na sprzedaży piwa), gdyż sąd wprost wyraził obawę o wybuch buntu chłopskiego. Naznaczył więc kontrolę realizacji wyroku którą miał przeprowadzić Hieronim Dunin, wojski opoczyński. Tenże trzy tygodnie po wyroku miał zjechać do wsi, przypilnować zapłaty za bydło, obejrzeć karczmy i zapobiec ewentualnym buntom.

Ten przypadek pokazuje, że we wsiach królewskich chłopi mogli walczyć o swoje prawa i choć wyroki nie zawsze były sprawiedliwe, to jednak nie byli oni całkiem bezbronni wobec królewskich dzierżawców. Ważne było, że mieszkańcy występowali solidarnie jako gromada. W dużych wsiach, a taką były Bartodzieje, była to siła, z którą należało się liczyć, szczególnie w kraju, w którym nie było pod ręką zawodowych służb o charakterze policyjnym. Chłopi działali bardzo racjonalnie, wynajęli bowiem szlachcica, Wojciecha Cieszyckiego, który reprezentował ich przed sądem.

W XVIII wieku wybuchł jeszcze większy spór, tym razem prowadzony wspólnie przez mieszkańców Tczowa i Bartodziejów przeciwko zwoleńskiemu staroście. Ale o tym innym razem…

Źródło: AGAD

Komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Kategorie

  • Atalin
  • Bartodzieje
  • Barycz
  • Borowiec
  • Jasieniec Solecki
  • Kijanka
  • Lipsko
  • Mierziączka
  • młyn
  • Siekierka
  • Tymienica Nowa
  • Uncategorized
  • Wysocin
  • Zielonka
  • żółw błotny
  • Zwoleń
  • Zwoleńka
  • Link1
©2025 Zwolenka.PL | Powered by SuperbThemes